06 kwietnia 2016

Uterus Wars

Boję się mieć macicę. Taki organ w dole brzucha, który zazwyczaj serwuje comiesięczne skurcze, ale w zamian za to jest potencjalnym cudotwórcą i może wyprodukować nowego człowieka. 

Wolałabym nie mieć tego organu.

Gdy złamię rękę, albo złapię zapalenie płuc, społeczeństwo chętnie mi zaoferuje pomoc w leczeniu. Szpital, leki, zwolnienie - wszystko dla mojego dobra (nooo dobrze, w niektórych placówkach medycznych po spędzeniu kilku godzin w poczekalni można mieć pewne wątpliwości, ale jednak cel jest jednoznaczny). 

W przypadku macicy jest zupełnie inaczej. W dole mojego brzucha mieszka polityka. Nagle macica stała się organem eksterytorialnym - nie moim. Państwowym. Prawo do decydowania o jej przyszłości uzurpują sobie, o dziwo, mężczyźni. Ręka, noga, tchawica - należą do mnie. Macica - nie. Społeczeństwo uznaje moje prawo do stanowienia o przyszłosci moich płuc, natomiast macicę, niczym odbezpieczony granat, chce mi odebrać. 

Czy mężczyzna jest sobie w stanie wyobrazić, że państwo chce mu odebrać prawo do stanowienia o kawałku jego ciała? Czy ten, kto krzyczy o świętości życia poczętego, jest sobie w stanie wyobrazić, że sam leży w szpitalu pobity, zgwałcony, ze złamanym nosem i odbitą nerką, a wewnątrz niego rośnie kawałek gwałciciela, który trzeba urodzić i pokochać, bo inaczej kara? Czy mężczyzna jest sobie w stanie wyobrazić, że społeczeństwo odbiera mu wybór jego drogi życiowej? To jest niewolnictwo. Niestety wielu mężczyn na świecie wcale nie musi sobie tego wyobrażać... Polki w swoim kraju też nie muszą sobie tego wyobrażać.

Na terenie mojej macicy trwają działania wojenne. 
A ja jestem pacyfistką. Dlatego wolałabym nie mieć tego organu.

4 komentarze:

  1. Do mnie przemawia, ale co z tego? Na dodatek nie jestem mężczyzną tylko kosmitą. Można się wściec. Pisowska dyktatura przebiera swoimi mackami i rozpełza się beznamiętnie i konsekwentnie. Pięć milionów ludzi z kawałkiem stanowi dla Kaczyńskiego & co., naród polski. Lisy i kosmici należą do niepotrzebnej reszty. Nadajemy się do wyeliminowania. Przeszkadzamy, szkodzimy. Pewnie już zastanawiają się w jaki sposób zrobić z nami porządek. Lisie, zjedzmy ostatni ulubiony obiad...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet mowy nie ma. Jesteśmy solą tej ziemi, Kosmito. Wiesz czemu? Bo myślimy samodzielnie. Nie obawiamy się samodzielnie analizować tego, co widzimy. Nie czekamy, aż ktoś za nas przetrawi i poda nam gotowy i nieskomplikowany wniosek. Zatem wała! Jesteśmy potrzebni!

      Usuń
    2. Jesteśmy solą, powiadasz...Chyba raczej pieprzem.

      Usuń
    3. Grunt, że nie nawozem :D

      Usuń