25 sierpnia 2017

Zdolności specjalne w CV

Właśnie zepsułam wiadro mopując podłogę.

Skrzywienie zawodowe

Wiewiór coś ogląda na kompie. Film. Lis zerka przez ramię. Ben Hur leci. 
Lis - Jak mogłeś?!? Oglądasz Ben Hura beze mnie??? 
Wiewiór - Lubisz?
Lis - Niespecjalnie. Jednakże jako filolog klasyczny domagam się prawa do wspólnego oglądania i głośnego komentowania, co scenarzysta zrobił źle!!!

To jest właściwie jedyna moja irytująca cecha "zawodowa" - filmy o antyku oglądam wnikliwie. Wytykam strzemiona, tam gdzie ich nie było, odzież niedopasowaną do epoki, broń niedopasowaną do ... niczego, koszmarne stylizacje językowe itd. Po wspólnym obejrzeniu Ben Hura we własnym sumieniu skazałam scenarzystę na galery. Za zrobienie hollywodzkiej bajeczki z pięknej opowieści. 

Więcej irytujących cech filologa klasycznego nie posiadam :) 

18 sierpnia 2017

Bracia mniejsi

Jestem wyrozumiała wobec słabości ludzkiej natury. Chyba, że dochodzimy do kwestii odpowiedzialności za istoty od nas zależne. Wtedy nie jestem wyrozumiała.

Ostatnio często jestem u weterynarza. A tam kolejki. I przypadki. 

Kot w plastikowym koszu na pranie. Całkowicie nieprzystosowanym do przewożenia kota. W upalny dzień. Drze się niemiłosiernie. Kot, nie kosz. A szkoda. 

Kot z nieodwracalnym uszkodzeniem wątroby na skutek długotrwałego głodzenia. Ktokolwiek mu to zafundował, oby się obiadem zakrztusił.

Pojąć tego nie mogę - posiadanie zwierzęcia nie jest obowiązkiem. Jeśli ktoś nie ma ochoty się opiekować, wystarczy nie kupować sierściucha. Chciałabym karać za teksty o tym, że jak zwierzę zachoruje, to niech samo zdechnie, nie ma co leczyć, bo to naturalne. Zawsze pytam, czy osoba, która wypowiada taki sąd, chciałaby mieć np. złamaną nogę i umierać w męczarniach z zakażeniem przez dwa tygodnie, czy może wolałaby wizytę w szpitalu, gips i leki? 

Patrząc na bezmyślność właścicieli zwierząt, nie wiem skąd weterynarze biorą do nich cierpliwość, bo ja chyba bym zerwała z moją pokojową naturą w tym zawodzie.

17 sierpnia 2017

Tylko dla dorosłych

Lis szuka pracy. Łatwo nie jest. W kwaśnym humorze przeglądam oferty.

Lis: jak tak dalej pójdzie, to kupię lateksowe wdzianko, pejcz i będę lała starych dziadów po dupach na godziny.
Wiewiór: Powinnaś to zrobić.
Lis:???
Wiewiór: wpisz do gugla "domina, Warszawa"

Jeśli coś wiecie o pracy, która szuka lisa, to dajcie znać.  Zanim się ugnę i zamówię pejcz.
 

16 sierpnia 2017

Dzikie dziecko

Wracamy z prosiakiem od weta. Świnia w transporterze, ja w stresie, bo leczenie długie, bolesne i drogie. Do transportera zagląda mi dziewczynka. Ma około 6-7 lat. Chce głaskać. Grzecznie tłumaczę, że świnka jest chora, nie można głaskać, można tylko popatrzeć przez szybkę. Mała się krzywi, ale patrzy. Pyta na co świnka jest chora. Wyjaśniam w słowach prostych. 
Po kilku minutach dziewczynka kopnęła transporter. 

Świniakowi nic się nie stało, mam refleks, zdążyłam poderwać transporter i smarkata tylko czubkiem buta trafiła. 



14 sierpnia 2017

Dwudziesty stopień zasilania

Nauczyłam się mówić dość wcześnie. Miałam rok i mówiłam pełnymi zdaniami. Dziób mi się nie zamykał i w szkole i na studiach. Nawet dyplom mam z mówienia - filologiem jestem.

I nagle się skończyło. Przestałam mówić. Skończyły mi się słowa.

10 sierpnia 2017

Alert o stanie konta

Mamy od niedawna nowego członka rodziny. Na kojcu napisali, że to świnia morska, ale uważam, że jest spokrewniony z mocami piekielnymi. To nie pierwsza taka mieszanka gatunkowa w moim domu, więc od razu poczułam miłość. Niestety nasz piekielny kolega mocno się pochorował. Leczymy i płaczemy. I płacimy. Zazwyczaj kartą.
Po skończonej wizycie wkładam świnię do koszyka i płacę. 
Terminal robi PIIIIIK. 
Świnia robi KWIIIIIK. 
- Nie podoba mu się ten dźwięk. - zauważam. 
- Dziwne. Zwierzęta go lubią. Zwłaszcza psy i koty. Bardzo szybko kojarzą, że po tym dźwięku jest koniec wizyty i można wyjść. - zauważa wetka.
- Ciekawe... widocznie on wie, ile mi zostało na koncie i dlatego protestuje...

Nasza sytuacja finansowa nie jest różowa. Nie ma wakacji, restauracji, kina, ale na rodzinę być musi. A świnia to rodzina. 

08 sierpnia 2017

03 sierpnia 2017

Okłady z młodych piersi

Mam biust. Duży. Naprawdę. Matka natura dała mi znacznie więcej niż bym kiedykolwiek chciała. Zazwyczaj narzekam, garbię się itd. Ale czasem się przydaje np. dzięki niemu miałam sprawną instalację gazową przez wiele lat (serio).

Dziś mój biust niósł ukojenie choremu. Konkretnie choremu świniu morskiemu. Nasz futrzaty maluch ma chory pęcherz i cierpi. I płacze. W nocy nie mógł spać. Ja też nie. Położyłam go sobie na biuście, wygłaskałam - przestał płakać. 

Dziś rano opowiedziałam o tym naszej wetce i usłyszałam, że mój biust ma właściwości lecznicze - zadziałał jak termofor i rozluźnił bolące miejsca. Oprócz podawania leków mam brać świnię na klatę.